Listopad

Informacje ogólne:

Identyfikator 
Listopad
Typ materiału 
Etiuda fabularna
Rok produkcji 
1972
Długość materiału 
00:13:41
Nośnik wyjściowy 
taśma 35mm
Kolor 
barwny
Dźwięk 
udźwiękowiony
Uwagi 

Prawa autorskie:

Właściciele:
PWSFTviT

Opisy:

Troje młodych hipisów decyduje się na podążanie w życiu własną ścieżką. Sprawy komplikują się, kiedy dziewczyna zachodzi w ciążę.

Sekwencje:

Sekwencja 1 Ujęcie z lotu ptaka. Brzeg morza, kobieta wychodzi z piany morskiej na piaszczystą plażę, wykręca mokry materiał. Następnie idzie w kierunku siedzących na wydmach dwóch mężczyzn, widzianych od tyłu (wokół leżą plecaki, na wietrze powiewa koc). W tle słychać szum morza i męskie głosy: „No i co tu będziemy robić? Zimno jak cholera” – „To co z tego? Niech będzie zimno” – „Może, może… do domu, no. W tej chwili fajnie jest. No, a pomyśl sobie za parę dni. Tu się kończy to wszystko”. Kobieta owija się w koc i siada obok mężczyzny z gitarą, który ją obejmuje. Kobieta mówi: „Mnie też jest piekielnie zimno”. Zbliżenie na drugiego młodego mężczyznę, blondyna w ciemnych lenonkach (rola Krzysztofa Wawrzyniaka), który skręca papierosa i odpala go. Jazda w lewo; podaje skręta nieco starszemu brunetowi w kapeluszu, stylizowanemu na Czesława Niemena (w tej roli Mariusz Benoit). W tle wybrzmiewają pierwsze akordy utworu „Widzieć więcej” Marka Grechuty i zespołu Anawa. Mężczyzna zaciąga się i podaje papierosa młodej kobiecie (w tej roli Ola Gluba), która również się nim zaciąga i podaje z powrotem. Wszyscy palą, patrząc przed siebie. Mężczyzna w kapeluszu zwraca się do tego w okularach: „Mnie jest tutaj dobrze, wiesz?”. W następnym ujęciu muzyka przechodzi do diegezy, kiedy bohater w kapeluszu zaczyna grać utwór Anawy na gitarze. Najazd na grajka. Kobieta owinięta nadal w koc – powolny odjazd. Widok na wzburzone fale. Kobieta wstaje, zwraca się do mężczyzn, że czas się zbierać – wszyscy kolejno wstają. W następnym ujęciu, w planie pełnym, na tle morza, grupa hipisów zbiera koce, gitarę i pozostałe pakunki. Wówczas w tle, oprócz fal, zaczyna rozbrzmiewać utwór grupy Pink Floyd: „Quicksilver”. W planie ogólnym, przy delikatnym odjeździe kamery, hipisi idą gęsiego brzegiem morza, w prawą stronę. Męskie głosy z offu: „Nie odchodziliśmy cisi w łunę zachodu dnia”. Obraz idącej trójki, obok siebie, owiniętej w koce, z tyłu, na tle szarobladego morza i nieba. Nad wodą latają mewy. Off: „Myślami spleceni, odważni na jutro. Słońce odmierzało godziny”. Plan ogólny. Zachód słońca nad łąkowym krajobrazem; w czerwonawym odcieniu. Oddalenie. Zmiana ogniskowej obiektywu wywołuje efekt halo, tworząc rodzaj świetlistej tarczy wokół słońca, z odchodzącym z centrum promieniem, na kształt wskazówki zegarowej. Off: „Czas nabrał wartości”. Ledwo widoczne postaci idą gęsiego, w lewą stronę. Po chwili ponowne zbliżenie na słońce. Off: c.d. instrumentalnej muzyki z utworu grupy Pink Floyd.
Sekwencja 2 Off: instrumentalna muzyka z utworu „Korowód” Marka Grechuty i zespołu Anawa. Plan ogólny. Leśna drożyna przecinana cieniami jesiennych drzew. Chwiejna kamera posuwa się naprzód drogi, podążając za zakrętami. Męski głos: „To jest bardzo naiwne, co mówicie”. Ujęcie w sepii, zza pleców krótko ściętego, nieco starszego mężczyzny w garniturze, kierującego samochodem. „Nie rozumiem, żeby z włóczenia się można było robić zawód”. Z powrotem ujęcie drogi. Kierowca kontynuuje: „To co, takie wieczne wakacje? Latem to jeszcze rozumiem, ale teraz? Przecież coraz zimniej, co będziecie robić?”. Przebitka w sepii, na miejsce pasażera – blondyna, który mówi: „Coś tam znajdziemy”. Znowu obraz drogi. „Ktoś was będzie musiał utrzymywać. Nie chcecie się uczyć, nie chcecie pracować. Będziecie się czuli jak żebracy. Nie rozumiem tego. Pewnie, trzeba umieć grać, mieć głowę na miejscu, mocne łokcie, ale jak ktoś bardzo chce, zawsze dojdzie do swego. Wtedy przychodzi satysfakcja, uznanie, pieniądze”. Ujęcie w sepii, półzbliżenie na kierowcę, który odwraca się do pasażera z tyłu (jednocześnie zwracając się wprost do kamery) i dodaje: „Życie to poker” (muzyka z offu cichnie). Półzbliżenie na mężczyznę w kapeluszu, siedzącego z tyłu. Kierowca ciągnie: „Trzeba zarobić na otwarcie”. Mężczyzna w kapeluszu: „Głupi chuj”. Ujęcie na blondyna: „Ja też kiedyś chciałem, próbowałem działać…”. Kierowca przerywa mu: „Próbowałem, próbowałem… To nie ma co próbować”. Półzbliżenie na kobietę siedzącą z tyłu, milczącą. Kierowca ciągnie: „Za dobrze wam się widać działo, skoro uciekacie”. Z powrotem widok na drogę przed nimi.
Sekwencja 3 Plan ogólny, z lotu ptaka, sepia. Widok na ulicę. Ludzie w płaszczach lub kożuchach idą po chodniku. Przy barierce oddzielającej chodnik od jezdni stoją młodzi bohaterowie – blondyn i brunet. Po chwili najazd na nich. Jedzą suche pieczywo, patrzą przed siebie. Przejeżdżają auta. W tle słychać gwar ulicy, kroki przechodniów. W następnej scenie: twarze bohaterów, zbliżające się do siebie, nasłuchują odsłoniętego brzucha kobiety, która mówi: „Zdaje się, że będę miała dziecko”. Plan pełny. Wnętrze pokoju. Kobieta na pierwszym planie, kadrowana od kolan do ramion. Dalej na materacu, pod kocem leży mężczyzna w kapeluszu, nad nim, oparty o parapet, stoi blondyn. Brunet: „Skąd wiesz?”. Kobieta: „Wiem”. Znowu zbliżenie na twarze mężczyzn, przytkniętych do brzucha. Powrót do ujęcia na ulicy, gdzie mężczyźni w milczeniu jedzą pieczywo. Scena w gabinecie lekarskim, w sepii. Półzbliżenie na dziewczynę wpatrzoną w lekarkę, zza ramienia której kręcone jest ujęcie. W tle plansze anatomiczne z rysunkami mózgu ludzkiego. Słychać przewracanie stron. Lekarka przeprowadza wywiad z pacjentką: „Pani jest mężatką?”. Kamera powoli okrąża bohaterki, po łuku, w prawą stronę. Kobieta odpowiada, spuszczając wzrok: „Nie, nie jestem”. Lekarka pyta dalej: „Pracuje pani w instytucji?”. Kobieta odpowiada, nadal z opuszczonym wzrokiem: „Nie, jestem po maturze”. Lekarka kontynuuje, odpalając papierosa: „Żeby przerwać, to do szpitala. Ale ktoś musi oddać krew, najlepiej ojciec”. Kamera powoli zawraca po łuku, w lewą stronę. W tle widać anatomiczny przekrój człowieka. Dialog dziewczyny i lekarki: „Moi rodzice mieszkają w Szczecinie” – „Ojciec dziecka, nie ojciec pani” – „No to co mam robić?” – „Właśnie mówię, że powinien przyjść ojciec dziecka” – „Ale chyba muszę się inaczej odżywiać”. Kobieta raz za razem zerka na lekarkę, wypisującą skierowanie. „To raczej po zabiegu. Napiszę pani skierowanie. Będzie pani musiała przynieść książeczkę ubezpieczalni”. Kamera zatrzymuje się. Słychać odgłos składanego podpisu lekarki. Pacjentka potwierdza: „No tak”. Z powrotem obraz ulicy, w sepii, tym razem z przeciwległej perspektywy. Na drugim planie przechodnie. Brunet dalej je. Do mężczyzn podchodzi kobieta, zarzuca torbę na ramię, zwrócona zwłaszcza do blondyna; oznajmia im: „Będzie nas czworo”. Młody mężczyzna dopytuje: „Powiedz coś, jak było”. Kobieta odpowiada: „W ogóle straszna idiotka, wcale nie mogłam się z nią dogadać”. Kobieta patrzy po rozmówcach. Blondyn na to: „To co będziemy stać, chodźmy”. Mężczyzna w kapeluszu: „Dobra”. Mężczyźni zbierają torby, gitarę i odchodzą. Odprowadza ich wzrokiem kobieta na rowerze ręcznym.
Sekwencja 4 Plan średni, sepia. Trójka hipisów idzie ulicą, chwiejna kamera podąża za ich plecami. Blondyn obejmuje kobietę, która idzie w środku, z jej drugiej strony mężczyzna w kapeluszu, z gitarą na plecach. Mijają przechodniów, auta, furgonetki na drodze, po bokach kamienice. Skręcają na rogu w prawo. W tle słychać „Ocalić od zapomnienia” Marka Grechuty i Anawy. Mężczyzna w kapeluszu ustępuje drogi przechodniom z przodu, przez co usuwa się za parę. Mijają m.in. starsze panie z dzieckiem w wózku. Wybrzmiewają słowa piosenki (będące zarazem wierszem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, pt. „Pieśń III”): „Ile razem dróg przebytych, ile ścieżek przedeptanych, ile deszczów, ile śniegów, wiszących nad latarniami…”. Mężczyzna i kobieta wymieniają pocałunek, po czym brunet z gitarą poklepuje blondyna w ramię, rzucają sobie spojrzenia. Off: „…Ile listów, ile rozstań, ciężkich godzin w miastach wielu? I znów upór, żeby powstać i znów iść, i dojść do celu”. Wówczas mężczyzna w kapeluszu obejmuje dziewczynę, odbija ją z objęcia blondyna i razem wyprzedzają go o pół kroku. Wtedy, jeszcze, nachodząc na poprzedni utwór, wybrzmiewają słowa innej piosenki Anawy, pt. „Kantata” (przejście od spokojnej melodii do bardziej dynamicznej): „Tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma, miejsce na labirynt i na głowę kamień, obcy mur z obcym murem graniczy…”. Brunet ogląda się na blondyna. Spojrzenie na bohaterów – kobietę i blondyna – z boku, przechodzą przez ulicę, w tle auta, przechodnie, tramwaj. W tle kontynuacja „Kantaty”: „…Na łodyżce podwórka więdnie lniany kwiatek nieba”. Za nimi brunet w kapeluszu. Muzyka cichnie, słychać gwar uliczny w tle. Grupa zatrzymuje się pod arkadami, na chodniku. W tle, na ścianie filaru rozklejone plakaty Waldemara Świerzego: „Alkohol stręczycielem chorób wenerycznych” (1971), przedstawiające na wpół otwarte kobiece usta i rzeczony napis. Plan średni, chwiejna kamera obejmuje żywo gestykulujących bohaterów: między mężczyznami wywiązuje się sprzeczka. Blondyn wyraża chęć zostania na miejscu i prowadzenia normalnego życia, z kolei brunet, znacznie bardziej wzburzony, odpowiada: „Znowu ta sama historia się zaczyna, dziękuję ci uprzejmie. Popatrz na tych ludzi, siedzą od ósmej do czwartej w biurze”. Blondyn (wskazując na kobietę) próbuje wtrącić, że potrzebne im będzie jedzenie, ubranie. Jednak brunet kontynuuje: „Ubranie, ubranie, ciągle to samo! Po cholerę żeśmy się tyle czasu włóczyli, po co żeście mi w ogóle dupę zawracali?! No nie rozumiem bracie, po jaką cholerę…”. Blondyn rzuca szybkie: „Zostań”; brunet: „Nie, daj mi spokój, nie mogę tego w ogóle zrozumieć” – i odchodzi w kierunku tramwaju, z gitarą na plecach, mijając przechodniów, pod prąd. Para zbiera swoje rzeczy, idzie parę kroków za mężczyzną, przystaje. W kolejnym ujęciu brunet w kapeluszu stoi tyłem do kamery, przechodzi przez ulicę, rozglądając się w obie strony, przed nim przejeżdżają tramwaj i samochody, idą ludzie. W tle słychać dalszy ciąg „Kantaty”, wybrzmiewają słowa: „Tu miejsce na labirynt i na głowę kamień, i nikt nie krzyknie nawet, kiedy upadnę w zgiełku zmotoryzowanym. Jak resztki lodu sprząta się przed wiosną, obcego człowieka podniosą”. Zmiana perspektywy: kamera obejmuje zlewającą się masę przechodniów na ulicach. Szybkie ujęcie na murmurację szpaków na tle różowego nieba. W momencie przebitki na chmarę ptaków w locie – na piosenkę Anawy nakłada się niepokojąco brzmiący utwór „The Crucifixion” Andrew Lloyda Webbera. W tle dalsze słowa „Kantaty”: „Zbiegną się nagle wszystkie strony i pory roku będą równocześnie”. Znów krótkie ujęcie ulicy pełnej ludzi. Plan średni, zielonkawy filtr. Mężczyzna w kapeluszu stoi przodem do kamery, o ścianę oparty gryf jego gitary. Bohater patrzy prosto w obiektyw, nieruchomy. W tle wybrzmiewa jego głos, z nagrania: „Wydaje mi się, że nie potrafię tak żyć, jak wszyscy moi przyjaciele. Wiem, ale wydaje mi się, że są rzeczy, na które można zawsze liczyć. Takie jak chmury, morze, las, słońce”. Symultanicznie następują przebitki na łąkę z zachodem słońca i efektem halo po środku, przeciwstawione ujęciom ze zbliżeniem na mężczyznę, stojącym w centrum kadru. Przebitki ujęć z samotnym drzewem z boku kadru i zachmurzonym niebem. Kolejne ujęcia mężczyzny w coraz bliższym planie. Kiedy cichnie jego głos, pojawiają się znowu przebitki z chmarą szpaków – raz w bliższym, raz w dalszym planie. Przez ułamek sekundy ptaki układają się jakby w postać kobiety w sukni. W tle niepokojący „The Crucifixion”. Ujęcie w sepii, w planie pełnym bohater zmierza w kierunku kamery, z gitarą, idzie aleją drzew, tuż przy ulicy, spomiędzy gałęzi przeziera słońce, ktoś przecina mu drogę. Off: końcowe partie „Kantaty”, dwukrotnie wybrzmiewa strofa: „Wszystkie chwile uderzą naraz do serca, i spór będą wiodły, do której z nich należę, i niech to będzie spowiedź, ale bez rozgrzeszenia, nie chcę, by okradano mnie z mojego życia”. W następnym ujęciu, w planie ogólnym, widać szeroką jezdnię z licznymi latarniami, pojedynczymi autami, w tle majaczą bloki, drzewa, a gdzieś z boku, na dalszym planie, idzie bohater – w kierunku odwrotnym niż mijający go przechodnie. Kamera powoli oddala się, następuje częściowe ściemnienie. Muzyka cichnie.

Słowa kluczowe:

  • ABORCJA

  • ANAWA

  • BENOIT, MARIUSZ (1950-)

  • CIĄŻA

  • GITARA

  • GRECHUTA, MAREK (1945-2006)

  • HIPISI

  • KAPELUSZ

  • KOMUNA

  • LISTOPAD

  • MORZE

  • OKULARY - LEONKI

  • PAPIEROS

  • PINK FLOYD

  • PLAŻA

  • PURCEL, HENRY (1659-1695)

  • WŁÓCZĘGA

  • ZAMIESZKI

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies
Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Pliki cookies stosujemy w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję pliki cookies z tej strony
x